Pomnik poświęcony spadochroniarzom i partyzantom Puszczy Noteckiej w Rzeciniu
Uroczystość z okazji 65 rocznicy zakończenia II wojny światowej, która
miała na celu przypomnienie wydarzeń historycznych,
jakie rozegrały się w Rzeciniu we wrześniu 1944 roku.
Uroczystość odbyła się 28 sierpnia.2010 r. o godz. 14.00
Wartę honorową przy pomniku pełnią członkowie Stowarzyszenia Historica Wronki, w
mundurach i z bronią z okresu II wojny światowej.
Przy pomniku również stoi zabytkowy samochód z tamtego czasu, rosyjski
"Czapajew"
Marian Śliwa historyk z Zespołu Szkół nr 1 z Wronek zapoznaje zebranych z
historią tego miejsca.
ks. proboszcz z fary wronieckiej odprawia Nabożeństwo w intencji ofiar wojny
Wiązanki kwiatów składali:
Mirosław Wieczór - Burmistrz Miasta i Gminy Wronki z sołtysem Rzecina Tadeuszem Kowalskim,
Ryszard Firlet - Przewodniczący Rady Miasta i Gminy Wronki z Sławomirem Śniegowskim - Przewodniczącym komisji Kultury, Oświaty i Spraw Społecznych,
Kazimierz Michalak - Członek Zarządu Powiatu Szamotulskiego
Członkowie Rady Sołeckiej wsi Rzecin
Jarosław Mikołajczak - Przewodniczący komisji Budżetu, Finansów oraz Rozwoju Gospodarczego Miasta i Gminy Wronki (radny Rzecina)
Miejsce nie opodal pomnika w którym zostały zakopane zwłoki skoczków
spadochronowych
(dwóch Polaków i jednego Rosjanina)
.................................................................................................................................................................................................................................
Mariana Śliwa - historyk
Spadochrony
nad Rzecinem
(referat wygłoszony przy
pomniku w dniu 28.08.2010 r.)
Dnia 23 czerwca 1944 z obszaru Białorusi ruszyła ofensywa Armii Czerwonej; w jej wyniku wyzwolona została wschodnia część Polski . W lipcu i sierpniu 1944 roku linia frontu pomiędzy Niemcami a Rosjanami ustaliła się na Narwi , środkowej Wiśle i Wisłoce . Armia Czerwona znajdowała się 80 km od wschodniej granicy brzegu Warty . Dla dowództwa I Frontu Białoruskiego było jasne , że przyszła ofensywa w kierunku na Berlin , będzie przechodziła przez Wielkopolskę . Niemcy spodziewając się rosyjskiego ataku na zachód od Wisły przygotowali 7 linii obronnych . Jak pisze Zenon Szymankiewicz : ,, Obszar okupowanej jeszcze Polski stał się dla Niemców bezpośrednim zapleczem frontu . Tutaj skoncentrowane zostały liczne oddziały hitlerowskie , wycofane zza Wisły w celu reorganizacji i uzupełnienia . Na tereny te nadciągały nowe formacje Wehrmachtu , mające zasilić front . Tędy biegły teraz najważniejsze linie komunikacyjne i zaopatrzeniowe frontu . ”
Przyszła ofensywa rosyjska musiała być bardzo dokładnie przygotowana , dlatego konieczne było szczegółowe rozpoznanie wszystkich elementów militarnych na ziemiach polskich okupowanych przez Niemców . W tej sytuacji już od lipca 1944 dowództwo Armii Czerwonej zapoczątkowało na obszarze spodziewanych walk akcję desantowania spadochroniarzy grup wywiadowczych. Spadochroniarze byli zwiadem armii dalekiego zasięgu i ich celem było zebrać jak najwięcej informacji . Szczegółowe zadania grup wywiadowczych obejmowały :
- rozpoznanie stanu dróg i mostów
- rozmieszczenie oddziałów niemieckich , istniejących umocnień i fortyfikacji
- ustalenie rozmieszczenia magazynów amunicji , żywności , paliw , zakładów zbrojeniowych
- ustalenie , czy na tych terenach jest ruch oporu
Każda grupa wywiadowcza miała przydzielone różne rejony zrzutu i określone zadania .
W/ w grupy składały się z żołnierzy Armii Czerwonej specjalnie szkolonej do działania na tyłach wroga oraz z żołnierzy Polskiego Samodzielnego Batalionu Specjalnego ( Szturmowy ) I Armii Wojska Polskiego. Polacy wchodzący w skład PSBS pochodzili m.in. z :
- Pomorza i Śląska , którzy po wcieleniu do Wehrmachtu przeszli na stronę rosyjską ,
( byli oni bardzo cenni , gdyż znali język niemiecki ) ,
- Polaków z Lubelszczyzny powołani do Wojska Polskiego,
- członków dawnej Komunistycznej Partii Polski .
Ciekawe informacje o organizacji grup wywiadowczych przekazał Zenon Szymankiewicz w swojej pracy pt. ,, Spadochrony nad okupowaną Wielkopolską ” . Pisał on m.in. :
,, Zrzuty grup wykonywały
przeważnie samoloty typu Li-2 . Na pokład dwumotorowej maszyny można było
załadować odział oddział skoczków liczący 16 osób wraz z wyposażeniem ( Zapasowa
broń i amunicja , pojemniki z żywnością , radiostację , łodzie gumowe itp. ) .
Maszyny , które operowały w 1944 r. nad okupowaną Wielkopolską (…) , startowały
z Kobrynia , Międzyrzecza Podlaskiego , Brześcia n. Bugiem , Małaszewicz oraz
Białej Podlaskiej.
Każda z grup miała swoje hasła wywoławcze i kryptonim . Stacja nadawczo –
odbiorcza dalekiego zasięgu typu ,, Siewier” pozwalały na utrzymywanie Kontaktu
z ,, Centralą” ( znajdowała się ona w Brześciu n. Bugiem – M.Ś), gdzie były
przekazywane informacje i skąd otrzymywano wskazówki , rozkazy , zapytania itd.
Grupy spadochronowo – wywiadowcze oprócz środków łączności posiadały pistolety automatyczne , broń krótką , granaty i noże fińskie , zapas żywności na 14 dni , środki opatrunkowe i tabletki do dezynfekcji wody .
Z uwagi na bezpieczeństwo oddziału – członkowie grupy w większości byli dobierani w ten sposób , że znali się tylko z pseudonimów . Nie znana im było również nazwisko grupy . Wywiadowcy nie mieli żadnych dokumentów . Wyjątkiem były tutaj osoby wchodzące w skład (…) grup agenturalnych oraz dowódcy grup .
W Wielkopolsce odnotowano fakty przejmowania lądujących grup spadochronowych przez znajdujące się tutaj i działające od pewnego czasu grupy wywiadowcze , które stanowiły obstawę zrzutowiska , rozpalały ogniska sygnalizacyjne itp. Oddziały przejmowane w rejsie zrzutu przechodziły na inny teren bądź też stanowiły wzmocnienie grupy przejmującej . Lądowania odbywało się w ten sposób , iż dowódca skakał w środku grupy , po czym zrzucano pojemnik z żywnością i zapasową bronią . Zrzut odbywał się na jednej linii , co pozwalało na szybkie skupienie się oddziału wokół dowódcy oraz odnalezienia pojemnika . Grupa po wylądowaniu , zgrupowaniu się oraz odnalezieniu pojemnika zakopywała natychmiast spadochrony i oddalała się z rejonu zrzutu ”.
Zrzuty radzieckich i polskich wywiadowców , które dokonano w 1944 r. na terenie Puszczy Noteckiej miały zadanie przetrwać rejon Poznania , Piły i Krzyża . Poznań i Piła miały być twierdzami . Przez tereny Puszczy Noteckiej przebiegały szlaki kolejowe : Krzyż-Pila, Krzyż-Poznań i Piła – Poznań , którymi Niemcy dostarczali transporty zaopatrujące front wschodni . Znajdowały się liczne drogi , a na Warcie i Noteci – mosty drogowe i kolejowe .
Z miejscowością Rzecin w 1944 zetknęły się kilka grup skoczków .
Nocą z 12 na 13 sierpnia desantował pod Sierakowem w dwóch grupach po 8 skoczków oddział rosyjski którym dowodził kapitan Mikołaj Kasenka . Przewodnikiem tej grupy był ukrywający się w Puszczy Noteckiej Bernard Myszkowski ( działacz harcerski , mieszkaniec Sierakowa ) . Gdy grupa Kasenki Przybyla 27 sierpnia 1944 do Rzecina , wpadła w zasadzkę .
Wg . Z. Szymankiewicza wydarzenia przebiegały następująco :
,, Tego właśnie
dnia ( 27 sierpnia 1944 – M.Ś) 12-osobowa grupa wywiadowców z oddziału Kasenki
prowadzona przez Myszkowskiego udała się do Rzecina po żywność . Aby zatrzeć
ślady i nie naprowadzić psów policyjnych na obóz grupy – wywiadowcy w pobliżu
Rzecina część drogi przebyli idąc po wodzie . Po dojściu do zabudowań grupa
wpadła przez Niemców w zasadzkę . W trakcie walk zginął Iwan Pawłowicz , a
Bernard Myszkowski został ciężko ranny . Straty ponieśli też Niemcy . Wśród
strzelaniny wywiadowcy wycofali się w kierunku północnym , a Myszkowski uznany
za zabitego pozostał na polu walki .
Po odzyskaniu przytomności Bernard Myszkowski mimo odniesionych obrażeń (
postrzał w klatkę piersiową i przestrzelenia ręki ) zdołał wyczołgać się do
lasu,
a później dotarł do zabudowań Ludwika Perza , który udzielił rannemu pierwszej
pomocy i ukrył go ”. Myszkowski ostatecznie dotarł do miejscowości Żelazko,
gdzie ukrył się w stodole Franciszka Nawrota . Powiadomił on o tym mieszkańców
Wronek Ludwika Przybysza i Leona Haaka , którzy udzielili Myszkowskiemu dalszej
pomocy .
Grupa Mikołaja Kasenki , po doznanych niepowodzeniach w końcu sierpnia 1944 r. opuściła środkową część Puszczy Noteckiej i przedostała się w rejon Boruszyna .
W połowie sierpnia
1944 r. , w rejonie Kobrynia powstała grupa wywiadowcza , która miała działać na
terenie północnej Wielkopolski . Jej dowódcą został Mikołaj Kozubowski ps. ,,
Merkuriusz ” . Grupa składała się z 16 osób , w tym dwóch kobiet ( Lena 20 lat
i Tamara 23 lata ) , które były radiotelegrafistkami .
W oddziale znajdowały się cztery osoby znające język polski m.in. Konstanty
Rożko , Władysław Mikołajczak ( pochodzili z zachodniej Białorusi – czyli
prawdopodobnie z Kresów ) oraz Jan Sarzyński z Leszna .
W nocy z 15/16 sierpnia 1944 r. grupa Kozubowskiego została zrzucona przez pomyłkę pilota, na obiekty miejscowości Oblezanki , która była zamieszkana przez kolonistów niemieckich . Kozubowski tak wspomina to lądowanie : ,, Wzrok skierowałem w dół . Chałupa , do której zbliżałem się ,ogrodzona jest częstokołem. Przelatuje tuż nad jej dachem i ląduje w ogródku .
Spadochron zawisa na
częstokole , a ja opadam koło płatu i przewracam się na lewy bok . szybko
podnoszę się na kolana , chwytam za ,, pepeszę” i kieruje automat w drzwi
chałupy . Nikt nie wychodzi – spali . Odpinam spadochron i wstaję . We wsi
odezwał się metaliczny głos dzwonu . Stróż nocny spostrzegł nas
i bił na alarm . Echo szyny odzywało się w lesie (…) Samolot w międzyczasie
zawrócił koło i zbliża się do nas . Z kieszeni wyjąłem latarkę i daje sygnały
przerywane błyskiem . Widzę – skacze druga z Wanką Dutkinem na czele. Wszyscy tu
spadają , na to samo miejsce , na wioskę . Samolot się oddala ”.
Niemcy mieszkający w Oblezankach ujęli jednego skoczka , który nocą zabłąkał się
w zabudowaniach wsi i przekazali go w ręce policji .
Grupa Kozubowskiego przedostał się do zagajnika , koło Wronek , a późnej dotarła do Mokrza , gdzie nawiązała kontakt z ludnością polską . Przez kilka dni skoczkowie przebywali w zagajniku koło Rzecina , dlatego przetrwali obławę niemiecką , która była w okolicy Mokrza . W nocy 23 sierpnia 1944 r. oddział Mikołaja Kozubowskiego dotarł do Mokrza , gdzie został ostrzelany z karabinów maszynowych przez Niemców . Ostatecznie , nie ponosząc strat , wycofał się poprzez Rzecin w rejon Hamrzyska .
Grupa Mikołaja Kasenki , po doznanych niepowodzeniach w końcu sierpnia 1944 , opuściła środkową część Puszczy Noteckiej i przedostała się w rejon Tarnówko-Boruszyn .
Na przełomie
sierpnia/ września 1944 grupa Kozubowskiego przebywała w pobliżu jeziora
Pokraczyn , nawiązała kontakt z mieszkańcami wsi Biała .
M. Kozubowski wspomina , że w początkach września 1944 r. zwrócił się do sztabu
za Wisłą z prośbą o wsparcie dla jego oddziału , gdyż w ten sposób będzie miał
większe możliwości na trudnym terenie . Przełożeni wyrazili zgodę na prośbę ,,
Merkuriusza” który miał otrzymać zasilenia w ludziach , ale też zapasy żywności
i amunicji . Pierwsza grupa , która miała zasilić oddział Kozubowskiego została
zestrzelona nad Wisłą . Zrzut następnej ustalono na 20/21 września czyli ok. 5
km na południe od Białej , w pobliżu dotychczasowej bazy .
Sprawa Rzecińska
Wg . Z.
Szymankiewicza nocą z 20/21 września 1944 r. nad Rzecinem w samolocie
znajdowała się grupa licząca 16 osób w połowie składająca się
z Polaków pochodzących z Lubelszczyzny i występowała w mundurach radzieckich
oraz polskich . Dowódca grupy Szłyków znał Kozubowskiego z wspólnego działania
w zgrupowaniu partyzanckim Bryńskiego na Białorusi . Jak pisał M. Kozubowski
przygotował on lotnisko w pobliżu swojej siedziby. Miał to być trójkąt silnych
ogni z chrustu . 20 września ok. godz. 23. 00 , usłyszeli warkot samolotu ze
wschodu i rozpalili trzy silne ogniska . Niestety samolot zawrócił i poleciał na
wschód . Podejrzewano , że był to samolot rozpoznawczy , a właściwy z ładunkiem
przyleci w następną noc albo później . Przystąpiono do gaszenia ognisk , gdy ,,
nagle w okolicach miejsca gdzie zawrócił samolot dał się słyszeć silny ogień
karabinów maszynowych i pistoletów ”.
Alojzy Gromadziński przedstawia inną wersję wydarzeń :
,, Zrzut grupy Szyłkowa
miał nastąpić na nie zalesionym pasie przeciwpożarowym szerokości około 100 m,
biegnącym od Rzecina w kierunku Białej . W części południowej pas ten, częściowo
obecnie zalesiony , znajdował się w odległości około 200 metrów od Jez.
Pustelnik. Bezpośrednie miejsce zrzutu miało być oznaczone ogniskami . Ognisk
tych mimo nocy nie zauważył nikt z ówczesnych mieszkańców Rzecina ani
przebywających tam w tym okresie żołnierzy niemieckich . Biorąc pod uwagę
odległość najdalszych zabudowań od planowanego miejsca zrzutu (ok.3-4 km ) i
fakt, że w tym okresie tereny te porastały zagajniki 10 - 15 letnie, a stan
zalesienia samej wsi Rzecin był zdecydowanie mniejszy od obecnego ( patrz
dołączony plan Rzecina z tego okresu) , należy przyjąć jako pewnik,
że ognisk tych nie rozpalono . Tezę tę potwierdziły także przecieki z
przesłuchań ujętych skoczków spadochronowych przez dowództwo miejscowej
niemieckiej grupy operacyjnej ”. Pilot rosyjski który w nocy 20/21 września 1944
r. był nad Rzecinem , i mógłby wyjaśnić sprawę , zginął na froncie .
Rzecin w 1944 roku liczył około 60 zabudowań rozrzuconych na obwodzie dużej polany śródleśnej , w środku której znajduje się bagniste jezioro . W połowie września 1944 r. do tej miejscowości przybył około 100 osobowy oddział Wehrmachtu oraz konna grupa własowców. Zadaniem tej grupy było prawdopodobnie poszukiwanie w przyległych lasach rosyjskich spadochroniarzy .
Z. Szymankiewicz powołując się na miejscową ludność podaje , że ,, późnym wieczorem stacjonujący nad jeziorem własowcy rozpalili ogniska . Panowała wówczas jeszcze księżycowa noc , a od wschodu nadciągał wyraźnie front burzowy . Około godz. 23 . 00 nad Rzecin nadleciał dwumotorowy samolot . Sądzić należy , iż pilot, który doprowadził samolot w rejon zrzutu , ogniska własowało przyjął za ognia sygnalizacyjne grupy Kozubowskiego i dokonał następnie zrzutu” (…)”.Niemcy rozpoczęli obławę na skoczków i zaczęli do nich strzelać z karabinów . Ostatecznie los spadochroniarzy był tragiczny .
W powietrzu został zastrzelony dowódca grupy Szłyków . Ludność Rzecina, uzyskała informacje od Ślązaków , którzy służyli w armii nieniemieckiej że Szłykow był w mundurze oficera radzieckiego i miał na sobie jednocześnie kombinezon skoczka spadochronowego . Utonął ciężko ranny wywiadowca Czosnowski z Lublina .
Pozostała część grupy walczyła w okolicach jeziora i próbowali się wydostać z tego miejsca . Z okrążenia wydostało się 6 zwiadowców : jeden dołączył do grupy Kozubowskiego a pięciu uciekło z radiostacją i mieli się połączyć z grupą wywiadowców którzy przebywali w rejonie Sokołowa .
Następnego dnia rano - 21 września Niemcy zabronili Polakom z Rzecina opuszczenia domów . Kontynuowano akcję przeciwko spadochroniarzom i przeszukiwano wieś . Jeden z niemieckich rolników , zgłosił że w jego stogu ukrywają się trzy osoby . Żołnierze niemieccy nakazali Polakom mieszkańcom Rzecina podejść do stogu . Grożąc użyciem broni nakazali rzecinaniom aby skłonili spadochroniarzy do wyjścia z ukrycia i złożenia broni . Gdyby wywiadowcy nie wykonali tej groźby , wówczas Niemcy rozstrzelaliby mieszkańców Rzecina. Troje skoczków złożyło broń. Zostali oni zaprowadzeni do budynku szkoły, gdzie przebywało dowództwo jednostki wojskowej . Wywieziono ich do siedziby gestapo w Szamotułach . Dalszy ich los jest nieznany . Niemcy w Rzecinie przejęli zrzucone zapasy broni , amunicji i żywności ale nie radiostacje . Jednocześnie znad jeziora dochodziła strzelanina , gdzie w zaroślach walczyli skoczkowie , którzy próbowali przebić się z okolicznego lasu . Na północnym końcu jeziora do około godz. 11.00 bronił się samotnie walczący Polak z Lublina , zastępca dowódcy oddziału , który zastrzelił się ostatnim pociskiem . W okolicach południa , żołnierze niemieccy , wypędzili z domów Polaków , mężczyzn w różnym wieku ( już chłopców od 14 lat ) . Powstała grupa , która kierowana przez Niemców zmuszona została przeszukiwania zarośniętych terenów rzecińskiego jeziora . Nakazano im zbierać broń i sprzęt spadochroniarzy . Informację tę potwierdził pan Edward Kuźnicki – świadek tych wydarzeń , który wówczas miał 11 lat . Obecnie mieszka w Miałach . Wspomina on , że ludność polska grabiami wyłowiła ciało zabitego spadochroniarza .
Jak pisze Z. Szymankiewicz : ,, W godzinach popołudniowych mieszkańcy Rzecina na polecenie hitlerowców pochowali na południowym skraju wsi trzech skoczków – Szłykowa , jego zastępcę oraz jednego wywiadowcę ”. Wśród trzech pochowanych tego dnia w Rzecinie było dwóch Polaków : zastępca dowódcy oraz wywiadowca .
Kolejnego dnia
( 22 września ) policja niemiecka z Wronek zatrzymała mieszkańców Rzecina ,
którzy dojeżdżali tam do pracy . Zostali oni skoszarowani bez prawa powrotu do
domu . Jednocześnie Polaków usunięto z domów znajdujących się z pobliżu lasu .
Wydarzenie te miały prawdopodobnie związek z nie wyjaśnionym losem części grupy
spadochronowej . Nieznany jest los czterech skoczków, którzy mogli utonąć w
bagnach i mule jeziora Rzecińskiego.
Nie ma żadnych informacji na ich temat .
Dzięki informacjom jakie uzyskali wywiadowcy i przekazali sztabowi I Frontu Białoruskiego , w czasie ofensywy w styczniu 1945 roku udało się uratować przed zniszczeniem mosty w Czarnkowie i we Wronkach .
Znane są nazwiska 16 mieszkańców Rzecina aresztowanych przez Niemców w latach II wojny światowej . Tragiczny był los Jana Mrówki z Rzecina który zostal aresztowany za to że nie zdjął czapki przed członkiem S. A . Został on rozstrzelany 10 czerwca 1941 w Rzecinie .
Po wojnie w 1947 roku zwłoki poległych w Rzecinie przewieziono do Wronek ; Polaków pochowano na cmentarzu parafialnym , a Rosjan na Rynku . 21 kwietnia 1970 r. przeniesiono zwłoki Rosjan na cmentarz wojskowy Poznań – Miłostowo i złożono je w mogile 2A ( rząd 1 ) .
Akcje spadochroniarzy upamiętniono pomnikiem w formie głazu narzutowego wraz z tablicą w 1969 r. w miejscu wydarzeń – Rzecinie .
Literatura
Zenon Szymankiewicz – Spadochrony nad okupowaną Wielkopolską . (Poznań 1979 r.)
Marcin Wojczyński – Zanim wyzwolono Wielkopolskę . (Expres Poznański 1979 r.)
Alojzy Gromadziński – Prawda o okolicznościach zrzutu zwiadowców w Rzecinie . (Wronieckie Sprawy 36 – 37 2002 r.)
Ziemia Szamotulska . W walce , cierpieniu – i wolności . 1. IX.1939 – 27.I.1945 (Opracował W. Próchnicki . Szamotuły 1946)
Czesław Grot – Wronki z dziejów miasta . Wronki 1987 r.
Romuald Krygier , Paweł Mordal – Vademecum Krajoznawcze Ziemi Szamotulskiej . (Szamotuły 2002 r.)
Relacja Edwarda Kuźnickiego ( w zbiorach autora ) .
.............................................................................................................................................................................................................................
Przygotowania do uroczystości
Pomnik został wybudowany i odsłonięty we wrześniu 1969 roku w 25 rocznicę tragicznych wydarzeń.
Rzecin – pomnik spadochroniarzy
„Spadochrony nad okupowaną Wielkopolską – Poznań 1979” Zenon Szymankiewicz
Jak wynika ze wspomnień Kozubowskiego, z początkiem
Września zwrócił się on do sztabu za Wisłą z prośba, o zasilenie jego grupy.
,,Merkuriusz” uważał,
że liczniejszy oddział będzie miał większe możliwości
prowadzenia działalności wywiadowczej, którą ten były partyzant z Białorusi
zamierzał Kontynuować
w rejonie nadnoteckim mimo panujących tam ciężkich
warunków. Sztab wyraził zgodę na życzenie Kozubowskiego.
Wraz z oczekiwaną grupą zasilającą oddział bazujący w
rejonie Białej wywiadowcy drogą lotniczą otrzymać mieli zapasy żywności i
amunicji. Jak wynikało
z późniejszych wypowiedzi Kozubowskiego, pierwsza
kierowana w rejon jego działania grupa zasilająca zestrzelona została nad Wisłą.
Zrzut następnej grupy zasygnalizowany został Kozubowskiemu na noc 20/21 Września
1944 r. w rejonie uprzednio oznaczonym, tj. około 5 km na południe od Białej, w
pobliżu dotychczasowej bazy.
„Sprawę rzecińską” Kozubowski w swych pamiętnikach tak relacjonuje:
„Gdzieś w połowie Września otrzymaliśmy polecenie dowództwa
przygotowania miejsca do przyjęcia zrzutu ładunku dla nas i ludzi. Lotnisko
przygotowaliśmy
w pobliżu naszej siedziby. Podaliśmy nasze znaki rozpoznawcze.
Był to trójkąt silnych ogni z chrustu. W końcu podano nam dzień i godziny, w
których należało się spodziewać samolotu. Warunki atmosferyczne sprzyjały.
Codziennie była pogoda, a noce gwiaździste i ciche. W ustalony dzień,. gdzieś
około godziny dwudziestej trzeciej, usłyszeliśmy warkot samolotu nadlatującego
ze wschodu. Więc natychmiast rozpaliliśmy trzy silne ogniska, aby lotnik mógł je
zauważyć jeszcze z daleka. Płomień ognisk wysoko uniósł się do góry i wyraźnie
oświetlał nasze lotnisko. Wtem zobaczyliśmy to, czego w ogóle się nie
spodziewaliśmy. Samolot do nas nie doleciał parę dobrych kilometrów, zawrócił i
poleciał na wschód. Doświadczenia z lat poprzednich wskazywały, że przyleciał on
tu dopiero na rozpoznanie terenu,
a z ładunkiem zjawi się w następną noc albo i
później, więc przystąpiliśmy do gaszenia ognisk, aż tu nagle w okolicach
miejsca, gdzie zawrócił samolot, dał się słyszeć silny ogień karabinów
maszynowych i pistoletów...” Jak wynika dalej ze wspomnień Kozubowskiego,
następnego dnia wziął on z sobą pięciu ludzi i udał się w rejon, skąd dobiegały
strzały. Dalej „Merkuriusz” podaje: ,,Szliśmy wprost przed siebie trzy lub
cztery kilometry. Wtem zauważyliśmy chałupę. Za nią dalej było widać jezioro.
Obok jeziora z prawa była łąka. Jeszcze dalej w prawo stały dalsze chaty. My
poszliśmy w lewo, aby obejść jezioro z tej stromy. Po drodze trafiliśmy na małą
chałupę, więc weszliśmy do niej. Przy stole siedzieli staruszkowie - gospodarze.
Dzieci nie było widać. Kto tu strzelał w zeszłą noc? – zapytałem. Staruszek
trzęsąc się przy stole ze strachu wyjaśnia, że w ich wiosce od kilku dni stoi
wojsko niemieckie. Zeszłej nocy przyleciał samolot i zrzucił spadochroniarzy
wprost na jezioro. Część z nich utopiła się w jeziorze, a część wprawdzie
wypłynęła, lecz Niemcy ich złapali i pozabijali. Później znaleźli jeszcze trzech
ludzi ukrytych w stogu siana i zabrali ich ze sobą żywych.
Do spadochroniarzy strzelali jeszcze wówczas, gdy tamci lecieli na
spadochronach. O pochodzeniu spadochroniarzy nic nie wiedział. Co to byli za
spadochroniarze - dowiedzieliśmy się dopiero trzeciej nocy, gdy przypadkowo w
lesie trafiliśmy na jednego człowieka z rozbitej grupy, który jakoś wyczołgał
się z jeziora do lasu nie zauważony przez Niemców. Byli to ludzie ze zgrupowania
Bryńskiego zza Bugu. Dowódcę zniszczonej grupy znałem osobiście. Znaleziony
przez nas człowiek okazał się Polakiem spod Warszawy". Tej nocy w puszczańskiej
wsi Rzecin wskutek fatalnego zbiegu okoliczności rozbita została lądująca tam
radziecko - polska grupa wywiadowcza Szłykowa, którą ,,odebrać" miał Kozubowski,
a następnie włączyć do swego składu. Grupa Szłykowa licząca 16 osób w połowie
składała się z Polaków pochodzących z Lubelszczyzny i występowała w mundurach
radzieckich oraz polskich. Dowódca oddziału Szłykow pochodził ze zgrupowania
partyzanckiego Bryńskiego i był osobą znaną Kozubowskiemu jeszcze z czasu
wspólnego działania na Białorusi.
Do Rzecina, wsi liczącej wówczas około 60 zabudowań rozrzuconych na obwodzie dużej polany śródleśnej, w środku której znajduje się bagniste jezioro – kilka dni przed tragicznymi wydarzeniami wkroczył około 100 osobowy oddział Wehrmachtu oraz konna grupa własowców. Hitlerowcy zakwaterowali we wsi przypuszczalnie w celu poszukiwania w okolicznych lasach radzieckich wywiadowców.
Jak podaje miejscowa ludność, późnym wieczorem stacjonujący nad jeziorem własowcy rozpalili ogniska. Panowała wówczas jeszcze księżycowa noc, a od wschodu nadciągał wyraźnie front burzowy. Około godz. 23.00 nad Rzecin nadleciał dwumotorowy samolot. Zaalarmowało to Niemców. Sądzić należy, iż pilot, który doprowadził samolot w rejon zrzutu, ogniska własowców przyjął za ognie sygnalizacyjne grupy Kozubowskiego i dokonał następnie zrzutu, którego tragedię powiększył fakt lądowania części skoczków w jeziorze. Ogień otworzony przez hitlerowców do znajdujących się jeszcze w powietrzu spadochroniarzy zmieszał się z krzykiem tonących skoczków, których wiatr zniósł nad jezioro. Tam część wywiadowców znalazła śmierć. Dowódca grupy Szłykow zabity został jeszcze w powietrzu. Zatonął też cały sprzęt oddziału i zapasy przeznaczone dla grupy Kozubowskiego.
Jak wynika z relacji mieszkańców Rzecina, którzy byli mimowolnymi świadkami tragedii rozgrywającej się na ich oczach w nocy 20/21 września – księżycowa noc i biel spadochronów ułatwiały hitlerowcom akcję. Rano 21 września zabroniono Polakom opuszczania domów. Akcja przeciwko skoczkom trwała nadal. Przeszukiwano zabudowania wsi. Jeden z gospodarzy niemieckich zgłosił wówczas, iż w jego stogu ukrywają się trzy osoby. Żołnierze Wehrmachtu natychmiast do wspomnianego stogu zapędzili grupę mieszkańców Rzecina. Żołnierze hitlerowscy ukrywając się za Polakami i grożąc użyciem broni zmusili rzecinian do nawoływania skoczków, aby wyszli z kryjówki i złożyli broń. Mieszkańcom Rzecina Niemcy zagrozili, iż zostaną rozstrzelani, jeśli nie spowodują wyjścia skoczków. W tej dramatycznej sytuacji trzech spadochroniarzy poddało się. Byli to Polacy pochodzący z Lublina. Ujęci skoczkowie natychmiast zostali odprowadzeni do budynku szkolnego, gdzie stacjonowało dowództwo jednostki wojskowej a następnie wywiezieni do Szamotuł. Działo się to wszystko, jak podają mieszkańcy Rzecina, w toku strzelaniny dobiegającej znad jeziora, gdzie jeszcze w zaroślach bronili się pojedynczy skoczkowie, którzy usiłowali przebić się do pobliskiego lasu. Na północnym skraju jeziora do około godz. 11.00 stawiał opór samotnie broniący się Polak z Lublina, zastępca dowódcy desantowanego oddziału. Oficer ten ostatni pocisk skierował do siebie.
Mimo rozbicia lądującego oddziału oraz swej przewagi
hitlerowcy nie wykazali się w Rzecinie zbytnią odwagą. W godzinach południowych,
już po zamilknięciu strzałów, żołnierze niemieccy zabrali z zabudowań wsi
Polaków, mężczyzn w różnym wieku, a nawet chłopców liczących 14 lat. Z ujętych
sformowana została grupa, która pod nadzorem hitlerowców zmuszona była do
przeszukania szuwarów otaczających rzecińskie jezioro. Polakom nakazano
jednocześnie zbieranie broni i sprzętu skoczków. Niemcy nie ukrywali przy tym
obawy, że przedmioty te mogą być połączone z materiałami wybuchowymi.
W
godzinach popołudniowych mieszkańcy Rzecina na polecenie hitlerowców pochowali
na południowym skraju wsi trzech skoczków (w pobliżu obecnego pomnika): dowódcę Szłykowa, jego zastępcę (Polaka) oraz jednego wywiadowcę. Nazajutrz, tj. 22
Września, policja hitlerowska w pobliskich Wronkach zatrzymała mieszkańców wsi
Rzecin, którzy dojeżdżali tam do pracy. Zostali oni skoszarowani bez prawa
powrotu do domu. Jednocześnie w Rzecinie Polacy usunięci zostali z zabudowań
znajdujących się w pobliżu lasu. Miało to niewątpliwie związek z nie wyjaśnionym
wówczas losem części członków grupy desantowanej 20/21 września w Rzecinie. Jak
wykazał dalszy bieg wydarzeń, co najmniej siedmiu wywiadowców rozbitej grupy Szłykowa wraz z radiostacją zdołało ujść Niemcom z tego pogromu.
Wkrótce jednak po zajściach w Rzecinie Niemcy intensyfikując penetrację lasów pomiędzy Rzecinem i Białą natknęli się na grupę Kozubowskiego. „Merkuriusz” tak opisuje to wydarzenie: ,,Zauważyliśmy grupę żołnierzy niemieckich w sąsiednich zagajnikach. Więc już następnej nocy nad ranem, chcąc uniknąć potyczki z Niemcami, przeszliśmy na ich tyły i zalegliśmy w małym zagajniku położonym wśród łąk w pobliżu wsi Biała. Przed południem przyszedł tu jakiś chłop i tuż przy naszym zagajniku rozpoczął koszenie trawy. Około godziny dwunastej przeszedł tędy kilkunastoletni chłopak. A po nim zjawiła się grupa Niemców. Szli droga w szyku marszowym. Gdy podeszli do naszego zagajnika usłyszeliśmy komendę -– halt, hier legen. Niemcy zalegli. Jeden z nich skierował się w stronę naszego zagajnika. Na chwilę zatrzymał się, a potem ruszył w krzaki, wprost na nas. Leżeliśmy cicho, broń trzymając w pogotowiu. Wtem wrzasnął – wer da! Milczeliśmy. Niemiec strzelił z karabinu. W odpowiedzi na jego strzał otworzyliśmy ogień z automatów. Niemiec przewrócił się bez jęku. Pozostali rzucili się do ucieczki. Moment ich popłochu wykorzystaliśmy i przebiegliśmy przez łąki do innych zagajników, a stamtąd poszliśmy dalej. Wypadki te zmusiły nas do opuszczenia na jakiś czas dotychczasowej naszej siedziby i szukania schronienia w innym miejscu. Poszliśmy w okolice Obrzycka. '
W zajściu koło Białej ranny został wywiadowca Władysław Mikołajczak. Kozubowski ze swymi wywiadowcami w tej sytuacji opuścił dotychczasowy rejon bazowania koło Białej i skierował się na południowy skraj Puszczy Noteckiej. Po potyczce oddziału Wehrmachtu z grupa wywiadowców nie opodal Białej Niemcy wzmogli penetrację okolicznych lasów, w wyniku czego odnaleźli kryjówkę skoczków w rejonie jeziora Pokraczyn. Obawiając się, iż mogą przebywać tam jeszcze uzbrojeni ludzie – Niemcy po otoczeniu ukrytego w ziemi pomieszczenia sprowadzili chłopów polskich z Białej, nakazując im wezwanie Rosjan do poddania się! Potem zmuszono Polaków do wejścia do wnętrza kryjówki, która następnie została zniszczona; Kozubowski około 23 Września znalazł się w rejonie Obrzycka, gdzie zdołał nawiązać kontakt z Polakami, którzy dojeżdżali do pracy w Poznaniu. Od nich to uzyskał szereg informacji z terenu tego miasta. ,,Merkuriusz” w swych wspomnieniach nie podaje, iż w tym czasie niewątpliwie był już w posiadaniu rozkazu nakazującego połączenie się jego grupy w określonym rejonie z oddziałem Kasenki. Sądzić można, iż dla strony radzieckiej dużym zaskoczeniem była nie wyjaśniona sprawa rozbicia zaraz po zrzucie grupy Szłykowa. Sztab za Wisłą w zaistniałej sytuacji prawdopodobnie uznał za konieczne szybkie wycofanie z północnego rejonu Puszczy Noteckiej grupy Kozubowskiego. Kasenko, jak wskazują pewne fakty, w tym czasie zamierzał opuścić dotychczasowy rejon działania i udać się na wschód. Połączenie grup miało również niewątpliwie na celu wzmocnienie oddziału na dalszej trasie marszu i działania. Do połączenia obu grup doszło w rejonie Wilczaka, w pobliżu Obrzycka. Dowódcą oddziału został Kasenko, a jego zastępca, Kozubowski. Przemarsz Kozubowskiego z północy na południe nie uszedł uwagi Niemców. ,,Merkuriusz” skierował się w rejon, na który od początku września była zwrócona niemiecka uwaga, i to nie tylko z powodu zajścia w Garncarskim Brodzie.
W dniu 10 Września do samotnych zabudowań leżących w pobliżu Wsi Krosin (2 km na północny zachód od Boruszyna) a zajmowanych przez Franciszka Nowaka i jego matkę przybyła grupa uzbrojonych Rosjan, z których jeden znał język polski. Przybyszów interesowała sytuacja w okolicy, rozmieszczenie posterunków policji oraz liczba zamieszkałej tutaj ludności niemieckiej. Po otrzymaniu informacji oraz żywności grupa opuściła dom Nowaka, który nikomu nie ujawnił faktu pobytu u niego uzbrojonych ludzi. Można sądzić, iż byli to skoczkowie grupy Kasenki. W tym rejonie W połowie Września nocą pojawił się też samolot, który krążąc nisko zaalarmował Niemców zamieszkałych w Boruszynie. Tamtejsi Niemcy ostrzelali samolot z broni myśliwskiej. Była to niewątpliwie maszyna, która miała tam dokonać zrzutu dla połączonych grup.
W dniu 24 Września wieczorem do domu Nowaka w Krosinie przyszli powtórnie uzbrojeni ludzie. Wśród nich Nowak rozpoznał osoby, które były już w jego zabudowaniach 10 Września. Według Nowaka grupa ta składała się z osób mówiących po rosyjsku i po polsku. Dowódcą oddziału był Rosjanin, a zastępcą Polak. Obaj dobrze zorientowani w okolicy zażądali szczegółowych informacji o rozmieszczeniu posterunków policji i zniemczeniu terenu na północny wschód od Boruszyna, w okolicy Chodzieży. Obaj dowódcy interesowali się lasami chodzieskimi i polskim ruchem partyzanckim w rejonie Chodzieźy. Niewątpliwie Nowak rozmawiał wówczas z Kasenką i Kozubowskim. Po udzieleniu obszernych wyjaśnień zgodził się na natychmiastowe przeprowadzenie oddziału w kierunku północno-wschodnim, w rejon Niewiemka. Dopiero po wyjściu z Żzlomu Nowak zorientował się, że oddział, którego miał być przewodnikiem, liczył około 30 osób.
Według Nowaka trasa nocnego przemarszu wynosiła przeszło 20 km i biegła od Krosina do Połajewka (gdzie przekroczono tor kolejowy linii Rogoźno – Wieleń), następnie przez rejon Piotrowo –– Radom, bagna Flinty skrajem Gębiczyna w okolice Niewiemka - rozległej wsi.
Ziemia szamotulska w walce,
cierpieniu i wolności 1939 - 1945.
W. Próchnicki
Echo wronieckich Iasów
(Mieszkańcy Rzecina aresztowani w czasie II wojny światowej)
Mapa sztabowa Rzecina z 1940 roku
„ŚWIĘTO
PODGRZYBKA 2010”
pod patronatem Burmistrza Wronek
28 sierpnia, boisko sportowe w Rzecinie
14.00 – Uczczenie
pamięci poległych spadochroniarzy – przy pomniku. (Bieg przełajowy, start: godz.
13.00 Wronki ul. Rzecińska, meta: przy pomniku w Rzecinie)
15.00 – Oficjalne otwarcie imprezy i rozpoczęcie
konkursu drwali.
16.00 – Konkursy sportowo- rekreacyjne dla
dzieci i młodzieży.
16.30 – Występy zespołów śpiewaczych : „Chabry”,
„Chojanki”.
17.00 – Konkurs na największego podgrzybka i
konkurs ekologiczny: „Bagno Rzecińskie”.
18.00 – Zabawa taneczna „do białego rana”, gra
zespół „DUO MIX”
20.00 – „Lista Śląskich Szlagierów” – koncert.
Imprezy towarzyszące: wystawy, zamki dmuchane, zlot motocykli, rękodzieło
artystyczne, pokaz prewencji Policji, pokaz ratownictwa drogowego OSP Wronki,
turniej warcabowy.